gotowanie w kamperze,  kamperowanie zimą,  kuchnia,  podróże,  Szkocja

Culross i steki

W Falkirk nocowaliśmy poprzednim razem, bo czekaliśmy aż ruszy ta machina. Ale nie ruszyła. Tym razem chcieliśmy być jak najbliżej morza, a Falkirk był miejscem postoju na kolację i dotankowanie wody. Jedno z niewielu miejsc, gdzie można podpiąć się wężem na szybkozłączkę i to za free.  😀
Nawet nie spodziewaliśmy się, tego, że w taki ziąb ktoś sobie będzie pływał.
Musiałem aż fotki zrobić. Czyli jak to mówią być w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. A to w naszym przypadku dość częste.
Z Falkirk mam tylko jedną niemiłą sytuację, z przed miesiąc temu. Przebiłem koło na jednym z parkingów. Naprawa 15£. Gość zdjął gumę, nakleił łatkę, odczekał, założył oponę na felgę, napompował i niesie. Yyy, pytam, a wyważyć? A on, że do takich vanów się nie wyważa. Szczena w dół. Przecież wiem gdzie jestem. Dobra, to ja chcę. No to ok, wziął i wyważył. Cywilizacja. Zachód. Hahaha.


No a teraz nadal na minusie. Ale tylko -2C. Pomimo to pogoda wymarzona na spacerek. „Italian bastard terier” był prze szczęśliwy. Ostatni raz biegał po białym jakoś w styczniu.
No a na obiadek stek z jelenia. Smaczny. Nie powiem. M. jest ekspertem od steków.
No ale uczyła się u włoskiego mistrza kuchni w dawnych czasach w jednej z restauracji w Neapolu. 

   

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Translate »
%d