kamperowanie latem,  podróże,  Włochy

W stronę Gardy, ale najpierw Folgaria

Jedziemy dalej nad Gardę. No prawie, bo tak planowaliśmy, ale nie dojechaliśmy. Wszystko przez upały.
Wybraliśmy drogę spod Belluno przez Treviso, Mestre, Padwę, Vicenzę i Veronę. Nie śpieszyło nam się, bo mieliśmy cały dzień. Po drodze zrobiliśmy jeszcze zakup opon, bo lada chwila Francja, a jedna para już wymagała pożegnania się z nimi. Kamperek dostał 4 sezonowe nówki na swoje okrągłe łapki i ruszyliśmy dalej. W sumie to drugi dzień poza górami i upały znów nas zaczynały wykańczać.
Było po +41C, M. zaczęła się źle czuć, a pamiętacie, klimy nie mam, więc coraz częściej braliśmy pod uwagę opcję, że do Francji jedziemy przez góry. Ale do gór kawałek i musieliśmy na szybko jakoś się ochłodzić.
Recepta na chwilę – centrum handlowe KLIMATYZOWANE. To było coś, co dało nam oddech na kilka godzin. Powrót do kampera stojącego w słońcu nie napawał optymizmem. Postanowiliśmy zrezygnować z Gardy i udać się tam, gdzie Wundergrande pokazuje najniższą temperaturę.
Było takie miejsce wysoko w górach, jeśli dobrze pamiętam około 1800 m.n.p.m. Tu na dole ponad +40C, a tam niby +21C. Nie ważne, nawet jeśli się pomylili, to i tak będzie chłodniej.


Odbijamy w Vicenza w stronę gór. W stronę Folgaria. W okolicach tego miasta spodziewaliśmy się ochłody. Jedziemy. Strooome podjazdy. Tak strome, że okazały się zbyt strome. Nie, nie nie chodziło o brakującą moc, tylko o drobną awarię. Drobna, ale mogła zabić silnik, więc musiałem działać. Problemem było nie włączanie się wentylatora, gdy wskazówka szła w górę. Jednym słowem AWARIA. No cóż. Wentylator kiedyś jakiś naprawiałem już i to nawet w jakimś francucie, więc dam radę i tym razem.
Najszybszym i najrozsądniejszym rozwiązaniem był po prostu bypass. Pogrzebałem w moich skrzynkach, kable są, bezpiecznik (coby było bezpiecznie w razie zwarcia) no i jedziemy dalej. 😀
Mieliśmy się zatrzymać w Tonezza del Cimone, ale parking miał zbyt duże nachylenie, a korzystając z chłodniejszego klimatu, marzyliśmy o gotowanej wypasionej kolacji z winem. Do tej pory za każdym razem w upałach to tylko jakieś sałatki z mozarellą, tuńczykiem, albo avocado itp.
Jedziemy dalej, ale już niedaleko, bo dojechaliśmy niemal na szczyt góry. Niewielka dróżka w bok i koniec drogi. Stajemy na kawę, ale zaraz. jakoś chłodniej. Uwierzycie? +17C. Niesamowite. Nigdzie nie jedziemy. Zostajemy. Tego nie da nawet najwydajniejsza klima. Kamper był tak nagrzany, że jeszcze następnego dnia w było czuć gorąc. Zostaliśmy w górskiej okolicy 2 doby. A widoki za oknem takie: 

Ta po prawej płatna, nasza bezpłatna, więc po co płacić  😛

w stronę gór…

Widoki, które cieszą moje oczy:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Translate »
%d