awarie i naprawy w kamperze,  tematy techniczne

houston mieliśmy problem – kamperek już naprawiony, ile kosztuje regeneracja wtrysków w autoryzowanym serwisie?

Po diagnozie wtrysków, której przebieg opisałem w poprzednim wpisie – taki lajfhack, jak to samemu zrobić, stojąc na łące, czy w lesie, byłem już pewien, co kamperkowi dolega.
Aha, dobrze mieć w zasięgu paczkomat, żeby móc kupić zestaw do diagnozy.

Przyczyna w tej chwili nie była ważna, czy to paliwo, czy nie. Ważne było, aby gdzieś naprawić te wtryski i ruszać dalej w znane i nieznane. 🙂

Gdy oddajemy samochód do warsztatu to z naprawa powinna wyglądać tak: mechanik diagnozuje usterkę, czy to przy pomocy komputera czy/i kolejnych testów, wymienia lub regeneruje uszkodzony element/y, na koniec testy i w drogę.

Niestety rzeczywistość wygląda nieco odmiennie i przez lata sam doświadczałem przypadków, że mechanicy nie przyznając się, że nie mają pojęcia co jest przyczyną, najzwyczajniej (bezczelnie) wymieniają po kolei podejrzane elementy, aż wreszcie trafią. I na koniec sprzedają klientowi bujdę, że to wszystko wymagało wymiany. Auć. Zgadnijcie, kto oczywiście płaci za taką „naprawę”.
Oczywiście nie wszystkie warsztaty tak robią, ale zakładam, że większość spotkała się z taką praktyką. A tak nie powinno być!

Jak już nieraz wspominałem, w przypadku mechaniki jestem samoukiem i od ok. dekady sam poszerzam swoją wiedzę w tej dziedzinie naprawiając większość awarii, które mi się przytrafiały w drodze, traktując je jako wyzwania. A trochę ich było. O tych związanych z kamperami można przeczytać w dziale: „awarie i naprawy w kamperze„.

Zawsze staram się o wszystkie samochody dbać, wszystko wymieniać na czas, lub przed czasem, robić czasem diagnostykę we własnym zakresie, gdy tylko usłyszę, że coś stuka, albo pojawi się jakiś nowy dźwięk np. w zawieszeniu. To poza wymianą łożyska w kole było dość proste do wykonania we własnym zakresie.
Napraw pod maską starałem się unikać, poza wymianami oleju czy pasków, filtrów. Chociaż zdarzyło mi się wymieniać i pompę i rozrząd w jednej osobówce.
Aha no i bardzo, bardzo podobna awaria przytrafiła nam się w Hiszpanii jakoś 3,5 roku temu w Toscavanie Unique One, czyli Złomku pierwszym. Ale to był Citroen z 2,8HDi. Czyli trochę inna marka. Tam też były podejrzenia wtrysków, pompy, czujnika i po kolei co by się dało wymienić. Winną okazała się jedna, mała, cholerna wtyczka na czujniku ciśnienia. Po prostu bezczelnie nie łączyła. Po jej naprawieniu awaria nigdy nie wróciła.

A gdybym oddał do serwisu? Wierzycie, że zdiagnozowaliby tylko wtyczkę? 😉
Stąd i tym razem postanowiłem sam zlokalizować przyczynę, która pojawiła się niemal nagle po zatankowaniu paliwa na jednej ze stacji na Podlasiu. Dosłownie po ujechaniu może 10km zaświeciła się kontrolka EDC. Ale o tym już pisałem poprzednio. 🙂

Poszukiwania serwisu gdzie zregeneruję wtryski nie było łatwe. Znalazłem oczywiście, ale terminy no różne, a i wysyłanie wtrysków nie było też zbyt wygodne, stojąc dosłownie na łące, przy jeziorku, gdzie Ela nagrała swój film o ziołach. Gdyby ktoś chciał obejrzeć, to tutaj link:
Lecznicze rośliny, jak je rozpoznawać – spacer ziołowy wokół kampera

Czyli miałem dwie opcje:
– sam wykręcać te wtryski (o ile by nie było komplikacji) i jeździć gdzieś, żeby je wysłać, zapłacić za wysyłkę w 2 strony, a później znów jechać gdzieś, by skądś je odebrać.
– znaleźć warsztat, gdzie będziemy mogli zostać na terenie, lub obok, gdy będą regenerowane.
Różnica w kosztach? O tym później.

Zawsze dobrze wiedzieć czego chcemy i czego oczekiwać. Dobrze jest mieć czas i stworzyć sobie więcej niż jedna opcja do wyboru. Nie mając czasu człowiek często postępuje głupio. Ale o to chodzi w tym Matrixie.
To trochę jak zakupy w sklepie. Gdy nie wiemy czego chcemy, a idziemy do najbliższego, to nawrzucamy do koszyka, jak debile, co nas skusi. A najgorzej iść do sklepu, gdy jesteśmy głodni i są napisy „promocja”.
Lepiej jest wcześniej zjeść, zrobić listę zakupów i wybrać dobry sklep ze zdrową żywnością.
Z warsztatami w pewnym sensie też tak jest. Losowy przy drodze, gdzie mamy awarię to jak sklep. Tyle, że ze sklepu można wyjść, a zostawiając nasze auto w takim losowym, to już może być różnie.

Czy lepiej oddać kampera do serwisu w ciemno i wynająć hotel na czas naprawy? Sami sobie odpowiedzcie na to pytanie.
Według mnie nie.

My mając dużo czasu, mogliśmy, ja zdiagnozować solidnie usterkę, a Ela nakręcić, zmontować i opublikować swój kolejny film.
Czyli dla mnie nowe wyzwanie i dla Eli, poza jej hobby, w sumie też wyzwanie – kręcenie i montowanie filmu, bo dopiero zaczyna tą zabawę. 🙂
A po przegadaniu telefonicznie z wieloma serwisami, okazało się, że większość na starcie nie dawała opcji, żeby można było u nich „zamieszkać” we własnym kamperze, na terenie lub obok. Ok rozumiem to i szanuję, dlatego dzwonię dalej…
Do tego terminy jakie dawali to 2-5 dni plus wysyłka wtrysków, czas regeneracji. Tu dzwoniłem do serwisów regenerujących i też różnie 1 dzień do nawet 5-ciu dni. Wysyłka w 2 strony to w sumie kolejne minimum 2 dni. No nie mniej niż tydzień w sumie. Jeśli nie wymyślą jeszcze czegoś.

To było nie do zaakceptowania w naszym przypadku, tym bardziej, że kamper to nasz dom, był cały czas mobilny, jeździł, a jedynie trudno odpalał i sporadycznie gasł podczas jazdy. Zapewne byłoby z czasem coraz gorzej, więc i stąd decyzja żeby wszystko przemyśleć w urokliwym miejscu, wszystko zdiagnozować i na spokojnie zaplanować kolejne ruchy.

Musiałem znaleźć serwis, gdzie załatwię temat najlepiej od ręki, 1-2 dni byłoby idealnie i bez zostawiania kampera na warsztacie.
Tak więc wiedziałem czego chcę, jakie danie zamawiam, a jedynie musiałem znaleźć odpowiednią restaurację. 😀

Finalnie skończyło się tak, że moje zamówienie zostało przez wszechświat zrealizowane zgodnie z wytycznymi. Tak zawsze jest gdy wiemy co „zamawiamy”.
Znalazłem serwis. Umówiliśmy się na rano. Można powiedzieć, że o 7-ej zaczęła się zabawa z wykręcaniem, przed 10-tą wtryski już były diagnozowane w autoryzowanym serwisie Bosch. Później przyszła diagnoza: można, ale nie trzeba wszystkich całkowicie naprawiać. Nie znam się na wtryskach, więc zdałem się na fachowców. Serwis oczywiście wybrałem jako polecony przez 3 innych mechaników, którzy tylko tam regenerują wtryski i ponoć najlepszy w tej części Polski. 🙂

Wiecie co? Przed 16tą tego samego dnia kamperek był już całkowicie przywrócony do życia. I mogliśmy ruszać dalej w trasę, a bardziej…. slalom między dziurami, bo takie drogi czasem są. 😀

Dosłownie aż miło tak naprawiać samochody, w takich serwisach, gdzie obsługa jest bardzo kompetentna, z na prawdę szeroką wiedzą w tym zakresie. I do tego bardzo cierpliwa, bo kto jak kto, ja zawsze zadaję pytania dotąd, aż będę miał wszystkie odpowiedzi na dany temat.
A może po prostu moje życzenie się zrealizowało. 😉

Aha, muszę dodać, że moja diagnoza przyśpieszyła naprawę, bo po prostu rozmawiając dzień wcześniej z serwisantem, dosłownie pokazałem zdjęcia z mojej diagnostyki i film, który nakręciłem z testu przelewowego i usłyszałem:
„A to nie musimy już nic testować, wszystko jasne” 🙂
Aha moja diagnoza dodatkowo obniżyła również koszty – podłączenie serwisowego komputera, diagnostyka, czyli też warto było. 🙂

No właśnie, teraz koszty…


Regeneracja wtrysków w autoryzowanym serwisie to kwoty rzędu 450-800 pln/sztuka, są jeszcze koszty regulacji, chyba 250pln jak dobrze pamiętam, aha wcześniej diagnostyki, w tym diagnoza pod mikroskopem. Już nie pamiętam wszystkich cen i procedur, ale finalnie niektóre rzeczy zostały zrobione dla nas w gratisie. 🙂

W sumie ze wszystkimi kosztami zmieściliśmy się poniżej 3 tys PLN brutto, z gwarancją na 2 lata, na całą Polskę.
Z czego sam koszt demontażu, czyszczenia wszystkiego wokół wtrysków, w tym osłon w myjce ultradźwiękowej, montażu wtrysków, odpowietrzania układu itd. to zaledwie 1/10 całości kosztów.

Po przemyśleniach i mając diagnozę, czy chciałoby mi się gdzieś w polu, czy lesie demontować wszystko, czyścić, wysyłać te wtryski, później montować, składać itd. i do tego mieć unieruchomionego kampera bez możliwości choćby ruszenia o 10 metrów, na ileś dni, za oszczędzone 3 stówki przy całkowitym koszcie, a zamiast tego mieć całkowicie sprawne auto w praktycznie około 9 godzin? Przyznam szczerze, że nie.
Na 100% Nie!

A wy co byście zrobili w takiej sytuacji?
A co w przypadku awarii poza granicami Polski?

4 komentarze

  • Dori

    Znalazłam wreszcie solidny warsztat, zarządza nim mąż dobrej koleżanki w Kielcach, więc zaufałam. Wcześniej u innych mechaników wymieniono milion rzeczy a problem wracał. Okazało się, że winny jest wtrysk (podobno w poprzednim sprawdzali..). Ostatecznie wymieniłam na zregenerowany i za wszystko dałam 450 zł, wszystko trwało kilka godzin.

    • toscaner

      Niestety z serwisami tak jest nie od dziś i nie od roku. Ja mam złe doświadczenia, poza kilkoma wyjątkami, od ponad 20 lat. A od ponad dekady to są już często nie serwisy, tylko wymieniacze. Lecą po kolei i aż trafią. Oczywiście płaci klient. Nie tylko za części. 🙁

  • Marek

    Nie świeci garnki lepią.
    Dobrze że wszystko poszło zgodnie z oczekiwaniami.
    Może warto podać namiar na tak rzetelny serwis?
    Różnie to bywa a każdy chce do domu wrócić lub tak jak Ty dojechać nim na nowe miejsce 🙂

    • toscaner

      A oczywiście. To był autoryzowany serwis Bosch koło Lublina. Nie mam w tej chwili adresu. Tam jest chyba tylko jeden autoryzowany na wlocie Lublina od południa. W google ma dość niskie oceny, ale mnie to nie zraziło, bo wiedziałem, że rozmawiam z fachowcami. Nie było najtaniej, ale aktualnie minęło kilka lat i wszystko nadal w porządeczku. Silnik pracuje jak zegarek szwajcarski 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Translate »
%d