
Polperro – urocza wioska rybacka niedaleko Barcelony w …Kornwalii
Gdyby ktoś pytał, to niedawno byliśmy w Barcelonie. Niestety nie w tej w Hiszpanii, gdzie teraz umiera się z gorąca. W Kornwalii, regionie Wielkiej Brytanii również jest Barcelona. Trudno tą miejscowość nazwać choćby miastem, bo jest decydowanie mniejsza, wręcz wielkości małej wioski. W pobliżu za to znajduje się kolejna bardziej urocza, nasz cel – wioska rybacka Polperro.
Niestety zapomnijcie o stawaniu kamperem w tym miejscu. Do wioski nie wjedziemy samochodem jeśli nie jesteśmy mieszkańcem. Trzeba go zostawić kawałek wcześniej na płatnym parkingu i przejść na nogach lub przejechać lokalnym środkiem transportu. My jako pełnoetatowi vanlifersi, dbający przy okazji o nasze zdrowie i kondycję postanowiliśmy nie wydawać pieniędzy na parking, z którego i tak aby dostać się do wioski, trzeba się przespacerować, tylko poszukaliśmy w okolicy jakiejś sympatycznej miejscówki, oczywiście za darmo (koordynaty już podałem na mapie DMT oraz na dole wpisu), skąd moglibyśmy dojechać rowerami, lub przejść wzdłuż wybrzeża na nogach.
Po chwili szukania na google map już wiedziałem, gdzie spędzimy kolejne kilka dni. Nasz cel znajdował się około 2 km na południe od miejscowości Barcelona. Zapomnijcie o szerokich drogach jakie znacie w Polsce, czy innych bardziej cywilizowanych regionach Europy. Niestety przez zdecydowaną większość drogi dojazdowej czyścimy kampera z pajęczyn przydrogową roślinnością. Miejscami jest tak wąsko, że aż zacząłem się obawiać o lakier. Lusterka niestety ucierpiały i będę musiał się nimi zająć pewnego dnia, chociaż jak na Złomka przystało, takie blizny tylko świadczą o jego większym doświadczeniu w trudnym terenie. 🙂
Na szczęście w większości były to głównie wysokie trawy lub liście i drobne gałęzie. Szerszy kamper zdecydowanie miałby porysowany cały lakier. Uroki dojazdu w niektóre dzikie zakątki w Kornwalii, Walii i Szkocji.
Po przybyciu na miejsce, zostawiamy nasz domek i ruszamy z bucika w stronę Polperro ścieżką widokową. Powiem tak. Warto było. 🙂
Powoli docieramy do wioski. Wioska znajduje się na zboczach wąwozu. Aby się do niej dostać musimy zejść ponad 100 metrów w dół. Można powiedzieć, że do dziś udało utrzymać się klimacik odbiegający od ówczesnych turystycznych miejsc. W wiosce znajduje się muzeum, kilka galerii, sklepików, barów i restauracji. Ale nie przyszliśmy tu jeść czy pić, a bardziej podziwiać okoliczne widoczki oraz architekturę.
muzeum szmuglerstwa, ale niestety zamknięte już było
jedna z miejscowych atrakcji – muszelkowy dom
Spacerując uliczkami można odczuć jakby czas się tu zatrzymał. A niektóre domy wyglądają jakby nie do końca budowniczy budowali je na trzeźwo. Taki urok, ale na pewno całość tworzy niepowtarzalny klimat w połączeniu z bujną roślinnością i kolorystyką kwiatów. Można wręcz zapomnieć, że znajdujemy się na deszczowej brytyjskiej wyspie.
Powoli zbieramy się do powrotu. Ostanie spojrzenia na uliczki…
Dalszy ciąg sielanki będzie po powrocie do kampera, bo opuszczamy powoli tą uroczą wioskę.
Niedaleko parkingu tego płatnego trafiamy na tradycyjną brytyjską czerwoną budkę. Można sobie zadzwonić np. do rodziny albo znajomych, gdy z zasięgiem kiepsko. Jest też darmowa toaleta dla tych, którzy nie mają łazienki.
Po sąsiedzku darmowej miejscówki znajduje się małe B&B oraz knajpka. Niestety właściciele nie są zbyt przyjaźni. Pewnie dlatego, że stając kamperem nie jesteśmy ich klientami. No cóż. Taki świat. Miejscówka nie jest ich, a zakazów żadnych nie ma, to mogą tylko kręcić nosem albo próbować zniechęcić nas. Ale nie ze mną te numery Brunner, my tu stoimy legalnie. 🙂
No i zasłużony relaks. Dziś wieczór francuski. W sumie za wodą Francja, więc…
Współrzędne miejscówki w dwóch formatach:
50°20’15.0″N 4°29’38.0″W
50.337499, -4.493889
Mapę DMT z darmowymi miejscówkami znajdziecie jak zawsze w menu bloga. 🙂

