
w stronę Glencoe…
Po naprawieniu hamulców, oczywiście wszystko przetestowałem, można ruszać. Niestety jest późno. Duuużo później niż miało być. Wszystko przez ten deszcz. Wdrapywania na Ben Nevis dzisiaj nie będzie. Zresztą od rana lało, a mnie nie goni czas. Po co mi taplać się w błocie, jeśli zdjęcia i tak nie wyjdą. Jestem na wakacjach i mogę zrobić podejście w słoneczny, piękny dzień, np. za tydzień, albo miesiąc. Kto wie kiedy będę wracał z północy 😛
Jako że było już dość późno i częściowo się przejaśniło postanowiliśmy pojechać do Glencoe. Tam też mam kilka fajnych miejscówek. Po za tym przy okazji można będzie wyprowadzić kota i uzupełnić wodę, bo jest gdzie. A ja mam specjalnie na takie okazje przygotowany sprzęt. Czyli złączki, węże itd. Chyba już wrzucałem kilka razy w internetach.
Tutaj namiar na darmową wyprowadzalnię kota. Wodę też da się nabrać. Ja mam specjalnego węża, którym z kranu nalewam do butli 15l a z niej do kamperowego zbiornika. 🙂
Tu namiar:
56°40’53.9″N 5°06’21.6″W
56.681645, -5.106006
Czyli wiem, że lekko odwrotnie, ale ruszamy z Fort William do Glencoe. Jest chwilę po 16-ej, no i sezon, więc zapewne będą korki. Ale jedziemy 🙂
korków nie ma, ale też jest zajebiście
te same widoczki, ale za każdym razem w innej kolorystyce. 😛
ten dom sfotografowałem już chyba z 30 razy 😀

