-
kamperem do Afryki i kilka opcji zimowania w cieple
Wiecie co? Macie rację. Już tylu znajomych mi pisze, że mnie chyba poje… i jeżdżę tyle czasu po tej zimnej Szkocji. W sumie to całej GB. Czas ruszyć dupę na południe.
Ostatnie dwa dni były bardzo pozytywne jeśli chodzi o pogodę ale to tylko takie krople w morzu. Tak, było słońce i to nie za chmurami. Naprawdę je widziałem i ono widziało mnie. Oczywiście skorzystałem z okazji i łaziłem po jakiś skałkach i klifach w wersji goła klata. Czyli niech mnie trochę opali. Ale dziś znów leje i cud, że mam jakiś dostęp do internetów na tych szkockich zadupiach. Mam to sobie piszę.
Nie no kraina i regiony cudne, nawet Hawaje nie robiły na mnie takiego wrażenia, jak niektóre miejsca na tych krańcach Szkocji.
Ale tak, macie rację, wystarczy tego zimna. Szkockie lato w tej części to temperatury w okolicach plus (wow!) 12-17, jeśli jest słońce to na plusie 16-22C. Chociaż zaliczyłem ze 2 dni z temperaturami +25C i +26C. To na Barra i Harrisie. Było kur…a minęło.
Teraz znów pada, a ja już mam dość, i chyba pasowałoby się trochę wygrzać. Kamperowi też by się przydało wreszcie wysuszyć glony w uszczelkach. Oczywiście zanim realnie nie wyruszę, to nadal planowanie, ale od czegoś trzeba zacząć. Rysuję i planuję i wyklarowały mi się dwie opcje. No więcej, ale to już kwestia przesuwania punktów na mapie. Pierwsza ta bardziej ambitna to ok. 15 tys. km licząc od Szkocji do magicznego punktu „co dalej?”.Magiczny punkt „co dalej?” to Malaga i dotarłbym tam późną wiosną, powiedzmy kwiecień – maj, wracając z Afryki, a dalej… no właśnie. Co dalej?
Co dalej to za chwilę, bo jest jeszcze druga wersja zimowania. I trzecia 😀