angielski „pubing”, białe klify i spadamy do Francji
Klimat angielskich pubów ma coś w sobie. Tego nie da się ukryć. Jako, że opuszczamy Wielką Brytanie pasuje odwiedzić jeden, a może niejeden i napić się Guinnessa lub coś innego z pianką. Najlepiej ze znajomymi, których odwiedzamy po drodze. A co!
A do piwa przekąska. Kto zgadnie co to? 🙂
Oczywiście jadąc południowym wybrzeżem Anglii wręcz trzeba zobaczyć siedem sióstr czyli białe klify na wschód od Brighton, niedaleko Friston.
My mamy po drodze do Dover, więc zahaczamy również o nie. Na szczęście pogoda się udała. Pewnie kusiła „zostańcie w Anglii”. Ale nie dajemy się nabrać. Kolejnego dnia, pod wieczór jesteśmy już w Dover i czekamy na prom. Oczywiście 4h do promu i zostaliśmy pogonieni. Wróćcie godzinę przed, usłyszeliśmy. No to siema, jedziemy niedaleko na parking pospać 3h. Do Francji dobijamy gdy już jest jasno.
Teraz z każdym kilometrem na południe będzie już tylko cieplej i cieplej. Przynajmniej mamy taką nadzieję 🙂
włócząc się po angielskich pubach:
był pubing, jest zwiedzanie klifów
są i kamperki 🙂
wieczorem oczywiście zaczęło pizgać
To znak, że trzeba opuszczać tą nieprzyjazną wyspę. Szybko się tu raczej nie ociepli
przed nami Francja elegancja… 🙂