-
Caen, Cabourg, Houlgate i dalej do przodu…
Z Caen pasowało jechać na jakąś miejscówkę dla kamperów i spokojnie sobie przystanąć i odpocząć. Tak, taka bieganina po dużym mieście może dać w dupę. Nie to żeby słaba kondycja, ale nawet z nią czasem też trzeba odpocząć. A najlepiej odpoczywa się w górach albo nad morzem. Gór to tu poza Saint Michel wiele nie ma, ale wracać nie zamierzam, czyli nad morze. Kierunek Cabourg i Houlgate, a może dalej…
to na północ od Caen
-
wracając do relacji…
Wracając do naszej podróży, po Vagli Sotto pojechaliśmy do Vagli Sopra. Tam wryliśmy się w jakąś uliczkę miejscowych, że trzeba było zawracać w bramie u kogoś, ale nie było z tym problemu. Chyba pierwszy raz ktoś tam kamperem się wdrapał, bo podjazdy były w okolicy ze 20%. Złomek dał radę. To nie jedyne dziury, w które wjechaliśmy nim, ale o tym dalej.
Miejsce ładne, ale zbyt blisko miejsca ostatniego noclegu, a my żądni przygód. Postanawiamy jechać dalej. Kolejne jezioro czeka. Wbijam do durnej AM punkt nad jeziorem, a ta prowadzi skrótem. No cóż. Droga tylko dla małych i lekkich. Może i bym zaryzykował, ale gdyby co autko wiele potrafi, ale pływać niestety nie. Jedziemy naokoło. Pora obiadowa, każdy makaron już kończy makaron, a my nadal w drodze. Jedyne wyjście, to naokoło do Pontecosi przez Castelnuovo Di Garfagnana. Jedziemy. Teraz widzę, że ten mostek szerszy niż te 1,8m. Kamperek by się zmieścił, no ale waga…