budowa, jak zbudować samemu kampera,  modyfikacje i ulepszenia,  poza kategoriami,  przydatne w kamperowaniu,  tematy techniczne

część 2: gdy światło zgaśnie na dłuższy czas, czyli jak się zabezpieczyć przed dłuższymi przerwami w dostawie energii elektrycznej

3kW to standardowy przydział mocy we włoskim domu. Praktycznie cały kraj „na bucie” miał już „yntelygentne” liczniki z dekadę temu. Pozwalało to dostawcy nie tylko zdalnie kontrolować zużycie i wystawiać rachunki bez wysyłania kogokolwiek w teren, ale i zdalnie odciąć dowolnemu użytkownikowi dostęp do energii elektrycznej, lub ją ponownie włączyć, gdy ten np. opłacił zaległy rachunek. Pomijam już tworzenie baz danych i statystyk kiedy i jak duże jest zużycie energii w ciągu doby u każdego, a także inne formy nielegalnego szpiegowania, oczywiście bez zgody nieświadomych właścicieli.
Z tego całego wstępu wystarczy, że zapamiętacie pierwsze trzy znaki na samym początku, bo w sumie wstęp zawsze jakiś pasuje napisać, a o konkretne 3kW tutaj mi chodziło.

No więc co z tym 3kW? Otóż jeśli cały dom ma taki przydział mocy, a główny bezpiecznik to 16A, to oznacza to ni mniej ni więcej to, że dużo więcej ciągnąć prądu jednocześnie z wszystkich urządzeń, niż otrzymany przydział nie można. Znaczy można, ale nie uda się tego robić za długo. Sam testowałem jak to działa już tą przeszło dekadę temu i efekty były takie, że gdy moc odbiorników przekraczała więcej niż ok. 10%-15% przydzielonej mocy, to światło gasło, a ja w zależności od umiejscowienia głównego licznika z bezpiecznikiem musiałem zrobić sobie spacer w kapciach z latarką lub świeczką, aby go ponownie włączyć. Szczęście gdy nie są to domy w np. nowym budownictwie, gdzie wszystkie liczniki są np. przy głównym wejściu albo o zgrozo głównej bramie wjazdowej. Wtedy same kapcie nie zawsze wystarczały. Zwłaszcza gdy padało.

Upgrade u jednego z klientów:

Do czego dążę? Mianowicie 3kW, no może naginając te 3,3kW (+10% bezpiecznego naginania) musi wystarczyć zawsze i to każdemu mieszkańcowi włoskiej krainy, a precyzyjniej, tyle mocy musi wystarczyć na cały dom, czyli sumie wszystkich włączonych odbiorników na jednej umowie przez wszystkich użytkowników, czyli czasem całej rodziny. Czy to dużo? I tak i nie. Bo np. czajnik elektryczny to przeciętnie 2kW, mikrofala to przeciętnie 1kW, suszarka do włosów to różnie, ale średnio 1,5kW, grzejnik typu farelka to 1-2kW, grzejnik słoneczko – halogen 0,4-1,2kW, ale są i większe. Do tego oświetlenie, komputery, lodówka i wszystkie inne urządzenia. Dodam, że nigdy nie spotkałem we włoskim domu np. ogrzewacza przepływowego do prysznica, co jest np. standardem w Wielkiej Brytanii, gdzie przydziały są wielokrotnie wyższe, a to ze względu na pobieraną przez taki podgrzewacz moc rzędu np. 10kW. Po prostu jest niewykonalnym podłączyć taki podgrzewacz we włoskim domu aby mógł on działać. Nawet laik zauważy, że liczba 10 jest większa niż 3 😉

No i finalnie doszliśmy do punktu, w którym zapewne większość zaczęła właśnie się domyślać co miałem na myśli rozpisując te wszystkie moce i przydziały.
Tak, zgadliście. Nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale i Polsce te przydziały mocy są trochę większe i problemy typu spacer do głównego włącznika z latarką, bo się niechcący włączyło jednocześnie elektryczny czajnik i suszarkę do włosów po prostu nie występują. A to oznacza, że ludzie w Polsce nie są zbyt przyzwyczajeni do tego aby energię elektryczną świadomie, a na pewno oszczędnie użytkować, a tym bardziej mieć jakby wyuczone na własnej praktyce co można, a czego nie, włączyć jednocześnie gdy przydział mocy jest mały. Np 3kW, albo np gdyby był na poziomie 2kW, albo nawet 1kW. Trochę tej wiedzy posiedli ludzie, którzy mają domy z instalacjami off-grid, lub mobilne domy czy kampery, albo przyczepki. W takim przypadku odpada włączanie wszystkiego co jest zasilane na 230V na zasadzie wtykam i działa.
Przy mniejszych przydziałach, czy instalacjach np. w kamperach nie do końca tak to działa. Niestety albo stety potrzeba odrobiny praktyki i świadomości tego co się podłącza do gniazdka 230V.
Bo gdyby teoretycznie energii elektrycznej od dostawcy nagle nam zabrakło, to albo siedzimy w ciemnościach, albo mamy alternatywę. A alternatywa w zależności od zasobności portfela może być bardziej lub mniej ograniczona. I właśnie teraz będzie o tym. 🙂

Jedno jest pewne, jeśli nie przygotujemy się na taką np. wielogodzinną, czy kilkudniową ewentualną przerwę w dostawie energii, to można się spodziewać, że po kilku dniach zaczną się dziać wspomniane rzeczy w poprzednim artykule, czyli 1 części: „gdy zgasną światła, gdy wyłączą prąd – czyli co robić w razie awarii prądu”.

Jedną z nich na pewno będzie problem z zapasami jedzenia znajdującymi się w lodówce, zamrażarce, czy zamrażarkach, jeśli ktoś posiada ich więcej. Na szybko zostanie chyba tylko zaproszenie sąsiadów i przejedzenie tego w miarę szybko, albo przerobienie w słoiki… o ile kuchenka jest na gaz i jest on nadal dostarczany, lub mamy własną butlę LPG.

smakołyki na później 🙂

Na pewno też po niedługim czasie przestaną działać urządzenia zabezpieczające i monitorujące dom czy inne obiekty. Baterie podtrzymujące zasilanie z reguły starczają na kilka lub kilkanaście godzin. 

Ale załóżmy, że ktoś chce dmuchać na zimne i chciałby się jakoś przygotować.

Najtańszą opcją wg mnie byłby zakup agregatora typu 4-suw, bo mniej problemów, o odpowiedniej mocy. Może to być np. 2kW, czy 3kW. Tak. Teraz zapewne większość zrozumiała co miałem na myśli w tym może nawet przydługim wstępie. I tak, wierzcie lub nie, ale 2kW czy 3kW to jest naprawdę dużo mocy, gdy nią mądrze zarządzamy i w zupełności wystarczającej do zasilenia przynajmniej wielu najpotrzebniejszych urządzeń w domu. Wystarczy tylko mieć zapas paliwa, no i oczywiście odpowiednią możliwość zasilenia domu agregatem. Gdybym ja to robił u siebie, to po prostu bym wcześniej sobie przygotował taką instalację, aby w razie przerwy w dostawie wystarczyło odpalić agregat, może być pilotem, czy nawet automatycznie i nim zasilić podstawowe oświetlenie domu, lodówki, czy elektronikę pieca i innych potrzebnych urządzeń. To wymaga ingerencji w domową instalację. Chociaż świadomy i trochę obeznany użytkownik trafnie mógł zauważyć gdy w poprzednim wpisie wspomniałem o awaryjnym podłączeniu kamperowej instalacji do domu, aby go zasilić. To było ok dekadę temu, więc jak znajdę fotki, to je wstawię.
Ja odłączyłem wtedy główne bezpieczniki i wpiąłem się do instalacji poprzez gniazdko na tym samym obwodzie, na którym akurat była kuchnia, czyli lodówka i szczęśliwie gniazdko niedaleko sypialni, gdzie mógł być podłączony laptop i jakieś oświetlenie. Ale to była awaryjna sytuacja, której się w ogóle nie spodziewałem. No bo kto by się spodziewał, że w cywilizowanym kraju może nie być w domu prądu ponad dobę?
Oczywiście zaznaczam, nie róbcie tego sami i nie przerabiajcie nic w domowych instalacjach, jeśli nie macie świadomości i wiedzy na temat elektryki. To może grozić pożarem, a nawet narażeniem życia.
Obwody muszą być odseparowane i dużo bezpieczniej będzie w takiej sytuacji podłączyć troszkę inaczej.

Mój mobilny warsztat i upgrade instalacji LiFePo4 u jednego z klientów:

Profesjonalna instalacja off-grid, która mogłaby zasilać dom automatycznie będzie dużo bardziej skomplikowana i wymaga ingerencji w instalację. Nie chcę teraz w tym wpisie tłumaczyć jak to wszystko trzeba by podłączyć i co przerobić, bo kilka zdań nie wystarczy i to nie kurs budowy w pdf, gdzie będę nabierał kogoś, że jak zapłaci, to stanie się ekspertem.
Ale jeśli będą chętni, to rozwiniemy i ten wątek. Przynajmniej w formie pozwalającej przetrwać takie przerwy. A na pewno, co zaznaczam jeszcze raz, odradzam takie prace i eksperymenty komuś, kto nie ogarnia elektryki.
Tak jak odradzam zabawy w elektryka w kamperach, gdy ktoś nie zna podstaw elektryki. Później z reguły są tylko problemy, ale i tak ludzie to robią bo wierzą widząc, że ktoś, kto zbudował jednego kampera i mu się udało, a do tego nagrał to na Youtube, to posiadł już wystarczającą wiedzę z tej dziedziny, aby przekazywać ją innym odpłatnie, czy nie, pomimo, że sam nadal nie ma pojęcia co z czym połączyć bez patrzenia na kartkę, czy w tą swoją instrukcję.
Trochę mi to przypomina polityków czytających z kartki, ale jeśli ktoś się nabiera, to znaczy, że taką drogę doświadczeń sobie wybrał.

Dla  tych, którzy nie chcą przerabiać instalacji domowej, co niestety wiąże się z kosztami, a także i nie rzadko zatrudnieniem fachowca, zdradzę, że wystarczy choćby na szybko, posiadając agregat, zrobić kilka podłączeń na kilku dobrej jakości przedłużaczach i w ten sposób zasilić choćby lodówki czy komputer oraz kilka źródeł światła. No ale to tak awaryjnie. Sam bym szedł w automatykę. I to automatykę w połączeniu z instalacją off-grid opartą na akumulatorach, falowniku, przetwornicy.
Jeszcze łatwiej będą mieli ci, którzy posiadają mobilne domy, kampery, przyczepki stojące koło domu. Mrożonki można przerzucić do kamperowej lodówki, lub jak wspomniałem wyżej, zamiast agregat podłączyć przedłużaczami urządzenia w domu do kamperowej instalacji.

Sam użytkuję od niemal dekady taką instalację, która działa w oparciu o magazyn energii w postaci akumulatorów.

W 2013 roku kupiłem do instalacji akumulatory ołowiowe, a od 2019 roku używam akumulatory LiFePo4. Do tego mam w instalacji przetwornicę 12V -> 230V o mocy ciągłej 3kW, czyli dosłownie tyle ile przydział włoskiego domu, a więc w aktualnym kamperze, w którym mieszkamy 3-ci rok mamy na wyposażeniu nie tylko podstawowe urządzenia jakie można spotkać w przeciętnym kamperze z ograniczoną ilością paneli czy niedużym akumulatorem. W poprzednich miałem trochę mniejsze instalacje, ale i też o kilka mniej odbiorników i nie miałem klimatyzacji.

Jedyne na co nie zdecydowałem się to kuchenka indukcyjna. Po prostu jedzenie ugotowane na ogniu, to jedzenie ugotowane na ogniu. Tu może być gaz, a jeszcze lepiej drewno. Ja nawet jakiś czas temu wróciłem do zwykłych stalowych garnków czy tzw. patelni cygańskiej. Teflonów nie używam od lat. Taki już ze mnie już foliarz. A co. Każdy może sobie myśleć co chce, ale kto u mnie jadł, to wie, że nawet i w tej kwestii nie stosuję półśrodków. Ale nie o żywieniu dziś.  🙂

Piecyk rakietowy i wyjebane nawet na gaz. Z głodu nie umrzemy 🙂

Wracając do domowych urządzeń. Z mojej instalacji opartej o odpowiednio dobrany magazyn LiFePo4 zasilam od kilku lat klimatyzację w sezonie letnim, elektryczny czajnik, bojler, który zapewnia gorącą wodę od rana do nocy, laptopa, a do tego różne urządzenia AGD jak mikser, blender, elektryczną maszynkę do mielenia mięsa 1,3kW, suszarkę do grzybów i ziół, pakowarkę próżniową, profesjonalny masażer Shiatsu, kino domowe 50″ z niezłym nagłośnieniem, a także zapewnia ładowanie wszystkich urządzeń i narzędzi na baterie. Również tych, które używam do budowy kamperów, czy upgradów kamperów spotykanych podczas moich podróży. Aha zapomniałem o suszarce do włosów, prostownicy i sam już nie wiem o czym jeszcze. Aha i spawarce. Tak, również mam.
No i najważniejsze. Od prawie dekady nie zapłaciłem ani jednego rachunku za prąd. 🙂

Wszystko w oparciu o energię z akumulatorów i słońca:

suszarka i suszenie zbieranych grzybów podczas podróży energią ze słońca i magazynu energii LiFePo4:

elektronarzędzia ładowane od lat wyłącznie energią słoneczną:

Czyli jak sami widzicie, jest to możliwe, o ile ktoś ma pojęcie jak zaprojektować taką instalację off-grid, aby można było oczywiście w granicach rozsądku normalnie funkcjonować, nie tylko w kamperze, ale i w domu. Bo te 2kw, czy 3kW, w kamperze od niemal dekady, czy poprzednio przez niemal 5 lat 3kW we włoskim domu udowadnia, że można nie tylko zabezpieczyć się przed brakami prądu na kilka godzin, czy kilka dni, ale nawet i kilka lat. A także to nie tyko mi, ale i milionom innych ludzi wystarcza mniej. W tym wypadku kilowatów. 😉
I nie ważne, że będzie to mobilny dom, czy dom, który kół nie ma, bo odbiorniki to odbiorniki, a stacjonarny dom daje w tym przypadku naprawdę niesamowitą przewagę, choćby z racji braku ograniczeń w postaci limitu DMC do 3,5T. Bo to największa bolączka durnych, unijnych ograniczeń. W domach ich nie ma. Można zainstalować nawet 10 ton akumulatorów 😉
Jasna sprawa, że są to pewne koszty, które trzeba by było ponieść, jeśli chcemy sobie komfortowo funkcjonować niezależni od pazernego dostawcy energii, który może ją odciąć w każdym momencie, ale komfort jaki daje taka alternatywa jest nie do przeliczenia na pieniądze.

To tak w niekrótkim skrócie. Jeśli macie więcej pytań, to będę rozwijał. A już niebawem będzie również nie tylko o elektryce i elektronice 🙂

3 komentarze

  • Robertunio

    Hej,
    Świadome użytkowanie energii elektrycznej powinno być znane każdemu, a prostszego wytłumaczenia próżno szukać w sięci. Teraz pytanie, pytanie chyba jak najbardziej na czasie (przynajmniej w Polsce – od czwartku przewidywane przymrozki). Jak stworzyć mały, samowystarczalny układ ogrzewania domku przy wykorzystaniu paneli – regulatora – aku – czynnik grzewczy (jaki?).

    P.S. Kanie na patelnię, nie do suszarki 😉

    • toscaner

      Hehehe. Kani było tak dużo, że z patelni aż się przejadły. Zrobiłem jeszcze panierowane w słoiki w ocet oraz do suszarki. Aha zupę a’la flaczki z kani też. Suszone, cięte w paski od środka smakują później jak chipsy. A suszone nóżki nie tylko kani mielę i robię sól grzybową. Nic się nie marnuje. Nawet amanita 🍄😆
      Co do energii to niestety tak jest, że nawet producenci kamperów nie mają pojęcia jak dobrać właściwie konkretne klocki. By obniżyć koszty montują byle coś było, a monterzy nierzadko dla odmiany montują ile się da również nie pytając czy to będzie miało sens u konkretnego klienta.
      Na przymrozki to mam sposób taki, że zanim wystąpią, to ja już jestem na południu i nadal korzystam z UV że słońca w celu utrzymania letniej opalenizny. ⛱️☀️
      Samym prądem ze słońca, zimą, w Polsce to będzie ciężko ogrzać dom. Ja bym poszedł w inne eksperymenty. Wspomnę o nich może niedługo. Na razie szukam „klamotów” żeby zrobić eksperymenty w kamperze. Wtedy opublikuje relację 😀👍

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Translate »
%d