poranna kawa…
Wracam do uzupełnienia: wyjazd z Lago Santo – dzień „tuningu” wydechu. Jakaś luka na ponad pół tysiąca km się zrobiła.
Ale najpierw… kawa.
Dziś trzeba jechać dalej i przed wyjazdem, chcę dowinąć trochę „sreberka”, ale postanowiłem przed wyjazdem uzupełnić lukę…
tyle, że bez kawy się nie da. Kawa z rana to jak świętość. A najlepsza to mielona młynkiem wolnoobrotowym i gotowana z przyprawami. W zależności od dnia mogą to być: cynamon, imbir, kardamon, skórka pomarańczy i jeszcze inne. Wszystko zależy od dnia. Dziś pomarańczowo – cynamonowa + odrobinka likieru + ciacho. W sam raz do łóżka. 🙂
Jak wypiję „pojedziemy” dalej…
2 komentarze
Pingback:
Pingback: