czas opuścić Trasimeno…
To Trasimeno to było ciekawe miejsce. Takie miejsca spotkań wręcz międzykontynentalnych. 😛
I do tego spotkaliśmy Yeti, a przynajmniej tak nam się na początku wydawało…
Po tym jak opuścili jezioro poznani Nowozelandczycy, zgadnijcie co się wydarzyło? Parkuje koło nas kamper na brytyjskich blachach, taka starsza westfalia (?) rocznik 81 (jak się okazało), a tam dwójka ludzi. Jako, że tablice UK, to 100/100 mówią po ludzku, a dodatkowo, jako że zaparkowali obok to od razu się z nimi poznajemy. Skąd? Nowa Zelandia. Nie to chyba żart. Mówię, że dopiero co odjechała stąd inna para też z Nowej Zelandii. No ale nie znają się jak się okazało. No ciekawa sprawa. A tym bardziej, że ci też w drodze i jakoś od kilku miesięcy już po Europie jeżdżą, a kampera kupili w Wielkiej Brytani, bo tam przylecieli samolotem. No i zgadnijcie… znów impreza. Jonny wyciąga whisky kupioną na samiutkiej północy Szkocji, jakaś regionalna produkcja i mówi, że lubi mocne trunki. Aha. No problem. Nie miałem jeszcze wtedy specyfiku Kodi’ego, ale co tam śliwowica też dobra, częstuję. Jonny mówi po łyknięciu, że on tego nie skończy. Dał swojej Karen, o dziwo łącząc siły dali radę polskiej śliwowicy.
Następnego dnia oczywiście i z nimi wymieniliśmy się kontaktami i kto wie, może gdzieś w trasie po Europie…
Wszystko byłoby super, ale zaczynało być za gorąco. Bardzo gorąco nad Trasimeno. Mieliśmy już powoli dość jeżdżenia po okolicy. Nawet w Perugii zapomnieliśmy wziąć aparatu, temperatura jednego dnia dobiła +41C. Nie pomagało nawet leżenie w wodzie przy nowej bezludnej miejscówce. Po prostu nie dawało się powoli spać. W dzień jeszcze jakoś, bo woda, ale nocą bez klimatyzacji? Do tego zaczęliśmy już stawać tylko w cieniu, a to równa się brak prądu ze słońca. Trzeba było odpalać silnik, żeby podładować aku. Bez sensu.
Ja powiedziałem koniec. Poznani ludzie się porozjeżdżali a my nadal w miejscu. Włączyłem laptopa i mówię, że spadamy, tam gdzie chłodno. Albo Alpy albo cokolwiek. Przeglądając bardzo pożyteczną stronkę Weather Underground z której korzystam od początku naszej wędrówki niemal codziennie, widzę że najbliższe chłodne regiony to Abetone i okolice. Hmmm. Stamtąd przyjechaliśmy. Kolejne bliższe to już Alpy. Co tu robić?
Z Kodim umówieni jesteśmy nad Trasimeno, bo zdecydowaliśmy, że jednak nie jedziemy wzdłuż Adriatyku. Nie chcemy zdechnąć z gorąca. No nic, Do Abetone aż tak daleko nie jest. Wrócimy nad Trasimeno, gdy Kodi już tu też dojedzie i z nimi pojedziemy kawałek w górę. Oni do Polski, a my w bok. Oooo. Taki plan wymyśliłem. Czas opuścić Trasimeno, przecież jeszcze tu wrócimy…
No i mieliśmy zaproszenie na domową pizze u jednych Włochów po drodze w kierunku Florencji, a tu takie gorąca.
Co tu robić?
tak mieszkają okoliczni tubylcy:
a tak my: 😛
Yeti? Wielka stopa?
polski akcent we włoskich łapkach – nienadówka 😛
Pierino ma własną pralnię
jakiś mały ten kamper 😀
NZ testują łącką
pies ma już dość upałów 😛