urokliwa miejscówka w Rhiconich i zonk w Kinlochbervie
Ciągle pada… tralala la la laaa laaaaaaa. No a ja nadal twardo podążam na północ. W sumie do deszczu można się przyzwyczaić. A co. Postanowiłem, że skoro pada, to jadę aż znajdę zasięg internetu i zostanę tam, aż przestanie padać, albo znajdę miejsce gdzie nie pada i internet nie będzie potrzebny 🙂
Zawsze to jakiś plan. Jest tylko jeden problem. Wg map zasięgu tutejszych sieci internetu ma nie być przez pół trasy NC500. Dopiero gdzieś we wschodniej części ma być cywilizacja. No tak, na wschód, tam musi być jakaś cywilizacja. Gdzieś to już słyszałem 😀
W każdym razie jadę do Durness, a przynajmniej w tym kierunku łowiąc wzrokiem wszystko, co warte zobaczenia, a w przerwach w deszczu, jeśli są, spacery, zwiedzanie okolicy i fotki.
sporo tych czerwonych budek
albo nie mieli tabliczki z owcami, albo faktycznie tam biegały świnie, ale ja nie widziałem żadnej
oczywiście cały czas pada, jakby ktoś nie zauważył 🙂
innym razem może będzie okazja zrobić lepsze fotki 🙂
wąsko i wilgotno, żeby ciepło jeszcze było 🙂
zjazd tak stromy, że aż farba zjechała ze znaku 😀
no ładnie tu 🙂
tu bym może i został, ale miałem nadzieję, że znajdę wreszcie jakieś internety
Nawet jak teraz oglądam te zdjęcia, to rozumiałbym taki trip po Portugalii, albo Hiszpanii, ale po Szkocji, w taką pogodę? Oni nawet nic nie widzą, tylko patrzą w dół, żeby w coś nie wjechać i nie spaść z roweru. Nie wiem czy współczuć, czy popukać się w czoło.
no i oto moja miejscówka na dziś, bo nie chce mi się już dalej jechać
Ale, ale przecież nie mam nic dobrego na zagryzkę, jakieś ciastka czy coś, więc jadę do pobliskiego miasteczka. Po drodze zjazd 15%, to już na mnie ani Złomku nie robi wrażenia. Takie 20% czy 25% to jakieś wyzwanie.
a tam drogowskazy kierują mnie na parking dla kamperów, przy samym morzu 🙂
oto on, a cenę widzicie na poprzedniej fotce, załamka, 15£ za to gówno z koparką:
ciastka kupione, wracam na moją miejscówkę z tym widokiem
i oczywiście przestało padać, ale nie dam się nabrać, zostaję tu 🙂