
czy podróżowanie na pełny etat jest dla każdego?
Spotykając wiele osób zastanawiam się czy kamperowanie długoterminowe i podróżowanie na pełny etat jest dla wszystkich?
Od razu odpowiem, żeby nie przeciągać, że NIE!.
No niestety nie. Może to być zaskoczeniem dla niektórych, ale już przecież patrząc z samej perspektywy, że różni ludzie mają różne marzenia, oznacza to, że no nie każdego marzeniem są podróże czy takie życie. No nie tak? Bo jakie to życie? Znaczy to też wiele zależy od punktu widzenia. Nawet mój się przez lata zmienił co najmniej kilka razy. Kiedyś nie do pomyślenia było dla mnie, że można tak mieszkać w ciasnej budce. Przecież lepiej wynająć hotel. 🙂
Czyli podróże na pełny etat tak, ale kamperem nie. Albo kamperem nie, ale nie na pełny etat, albo na chwilę. Co osoba to inna opcja. Widzicie?
Ja uważam, że do kamperowania na pełny etat trzeba dojrzeć. Zmienić przyzwyczajenia. Zwłaszcza gdy posiadamy wiele wszystkiego i jesteśmy przyzwyczajeni do nieoszczędzania zasobów i dużego domu. Można bardzo szybko się zdziwić już w pierwszych dniach, że przesiadając się do kampera nasza ilość gratów się po prostu do kampera nie mieści. Później dość szybko okazuje się, że używanie zasobów jak np. woda, jak w domu powoduje, że szybko jej brakuje. I tak dalej i tak dalej. Wiele osób nie jest też przyzwyczajonych do mieszkania na małej powierzchni, zwłaszcza w więcej osób niż jedna. Finalnie jednak okazuje się, że po jakimś czasie stajemy się bardziej oszczędni, a z czasem coraz mniej potrzebujemy. Ja w pierwszych miesiącach niemal co tydzień podjeżdżałem pod śmietnik i wyrzucałem kolejną „paczkę” już niepotrzebnych gratów. Od lat mam zasadę, że jak czegoś nie używałem przez 4 pory roku, to pewnie już nie użyję. No i daję komuś albo do śmietnika. A
Ciekawi mnie natomiast jakie są Wasze spostrzeżenia i doświadczenia patrząc z takiej strony. Co myślicie o takim długim podróżowaniu z tego punktu widzenia?


4 komentarze
Wujcio
Fajna opcja ale z czego żyć, jeśli nie jest się milionerem?
toscaner
Eee bez przesady. Zależy od kraju, który chcemy odwiedzić. W niektórych afrykańskich faktycznie płaci się milionami. No ale można nie jeździć do takich krajów. W Polsce przed zdaje się 1996 też każdy był milionerem 🙂
No ale jeśli chodzi o podróżowanie w obecnych czasach i po np. krajach Europejskich, to już może każdy. Milionerzy podróżują raczej własnymi odrzutowcami do własnych rezydencji.
My zwykli, szarzy ludzie podróżujemy za grosze i śpimy np. w aucie. Ale znam i takich, którzy śpią i w namiotach, ale również i takich, którzy codziennie piwko, fajki i ciągłe narzekanie, że na wszystko brakuje kasy.
Łuki
Wujcio zadał całkiem ciekawe pytanie tylko może źle je sformułował, a ty bardzo ładnie na nie nie odpowiedziałeś 😀
Przeszukuje twojego bloga i nie potrafię znaleźć wpisu na temat twoich zarobków.
Wiem, jest to dość intymny temat dla polaków, ale nie chodzi mi o to ile zarabiasz, ale jak znajdujesz środki na podróżowanie od 2013 roku?
Próbuję jakoś to sobie wszytko przeanalizować i nie widzę możliwości, żeby nie wracać do pracy jak już przejemy wszystkie odłożone przez nas pieniądze.
Sam pisałeś we wcześniejszych wpisach, ze miesiąc w Hiszpanii to niecałe 700Eurasków (+/- 3000zł)
Tosz to więcej niż miesięczna wypłata przeciętnego polaka.
Owszem pewnie niektórzy mogą to zrobić taniej, można jechać w inne miejsca i wydawać mniej. Ale prędzej czy później w naszych portfelach nie znajdziemy już nic po za powietrzem… a żaden kamper (nawet ten zielony super duper ekologiczny ) na powietrze nie jeździ 🙂
Czy z blogowania można wyciągnąć takie pieniądze? A może są jakieś inne sposoby dorobienia na paliwo?
Na gitarze dopiero się uczysz grać, więc pewnie granie pod zabytkowymi kościołami nie przynosi jeszcze dużych zysków 😀
Można zawsze się załapać na przysłowiowe „zbieranie truskawek” ale nie po to rzucamy pracę w Fabryce/Korporacji żeby grabić liście pod ratuszem w Portugalii.
Niektórym wykształconym informatykom trafiła się praca zdalna, gdzie mogą sobie leżeć z drinkiem w w ręce na hamaku w Gracji z laptopem na kolanach i dosyłać projekty do firmy. Szacun! Ale niestety nie każdy ma tak dobrze.
Pierwsze pieniądze na YouTubie też wymagają ogromnej ilości wyświetleń, więc trzeba być naprawdę dobrym operatorem GoPro i Drona, albo mieć naprawdę unikatowe pomysły, albo mieć niepohamowane parcie na szkło 🙂
Jeżeli ktoś ma zdolności manualne, może wyrabiać różnego rodzaju przedmioty ze znalezionych „skarbów”. Naszyjniki z muszelek, łapacze snów, instrumenty muzyczne, ozdoby z liści i patyków, rzeźby lub przedmioty użytku codziennego itp.
Można malować obrazki, szyć czapki i rękawiczki dla Eskimosów, zbierać glinę i lepić garnki ( a do tego już potrzebne jest koło garncarskie i dobry piec )
Ale są to głównie hipisowskie przedmioty za które inni hipisi nie zapłacą nam tyle żebyśmy mogli zalać swoją kawalerkę do pełna. Po za tym gdzie to sprzedawać legalnie? Online? Będzie nam potrzebny dostęp do internetu i darmowy parking pod budynkiem poczty.
Nawet się nie spodziewałem, że aż tyle genialnych pomysłów ze mnie wypłynie 😀
Niestety z każdym z nich ciężko jest mi się utożsamić.
Na pewno jest jeszcze mnóstwo innych sposobów o których mi nie wiadomo a chętnie je poznam.
A może tek by robić wszystkiego po trochu, bez planowania i zobaczyć gdzie nas życie zabierze? Czy tym właśnie jest podróżowanie na pełny etat?
Z wyrazami ogromnego szacunku dla Nomada wszech czasów!
Łuki
toscaner
Zaskoczyłeś mnie ilością pomysłów 🙂
Ja to bardziej przyziemnie. Jak się kasa kończy, to wracam popracować do kraju, w którym będąc specjalistą da się dobrze zarabiać. A jako, że od dawna nie wydajemy na niepotrzebne głupoty, to pieniądze się wolniej rozchodzą. Są takie kraje i specjalizacje, gdzie można zarobić miesięcznie przeliczając na złotówki i kilkadziesiąt tysięcy PLN. No ale trzeba mieć te określone zawody wyuczone i dobrze opanowane, referencje itd, do tego znać język w kraju, w którym chciałoby się zarabiać. Ot cały sekret. Dodam, że Polska poza wyjątkami nie nadaje się do zarabiania pieniędzy.
Zdalne zarabianie też wg mnie jest nieporozumieniem. Przerobiłem to jako, że jednym z moich zawodów jest informatyka. Mam za sobą z tysiąc projektów. Wolę robić rzeczy, przy których nie rośnie brzuch i garb, no i nie wkur… mnie nikt przez email czy telefon, czy projekt już zrobiony. Wg mnie to nie są wakacje, ale jako okres przejściowy to zawsze lepsze to niż siedzieć za biurkiem na etacie.