no i ten most, czy wiadukt z Harry Potter, a przy okazji odwiedzamy Fort William
Kto czyta wszystko bez selekcji na same podróże, to wie, że rano odkryłem mały problem techniczny. Części mogłem kupić raczej w większym mieście, więc po pobudce, kawce, spacerkach z psem i innych takich kierujemy kółka naszych kamperków w kierunku Fort William coby zakupić potrzebne części i naprawić mojego kamperka. Ale po drodze wreszcie ten słynny most z Harrego Pottera.
O co z nim chodzi? Wykorzystali go do sceny w filmie. Oczywiście w filmie mamy obróbkę komputerową i wszystko wygląda ciut inaczej, ale tak, to ten most. Jestem tu już 3-ci raz. Możliwe, że ostatni.
Most znajduje się przy miejscowości Glenfinnan, a most to wiadukt Glenfinnan.
Warto gdy już jesteśmy w okolicy odwiedzić pobliski kościół i zrobić kilka fotek zza niego z widokiem na jeziorko, oraz obejrzeć pobliski pomnik, ale tu już byłem, więc tym razem tylko most. Obok są 2 parkingi. Jeden bezpłatny, a drugi koszt 2£. Oczywiście wszystkie miejsca zajęte na maksa. Zajęte bo jacyś debile ze Szwajcarii stanęli motorem tak, że kurna w tym miejscu, gdy odjechali zmieściliśmy się dwoma kamperami. A tak się na Polaków nadaje, że nie potrafią się zachować. Moje spostrzeżenia są dalece odmienne.
Ale wracamy do mostu i parkingów.
Tutaj ten darmowy:
56°52’17.9″N 5°26’16.1″W
56.871639, -5.437793
a tutaj płatny 2£:
56°52’14.3″N 5°26’08.1″W
56.870636, -5.435579
Namiarów na punkty obserwacyjne, most, monument czy kościółek już nie muszę chyba podawać, bo to wszystko w zasięgu z buta.
Szczęśliwie się udało trafić nie tylko zobaczyć sam most, ale akurat jadący po nim i dymiący ile tylko się da pociąg. Ten dym to chyba atrakcja, bo z ekologią to lekko na bakier. Ale co to by był za pociąg jadący po moście Pottera, gdyby solidnie nie dymił?
Zobaczyli, można jechać dalej. Zamówić części. I tu znów zderzenie z zachodnią cywilizacją… części ok, ale za 2 dni. Ktoś w Polsce poczeka 2 dni na klocki hamulcowe? Nie znam nikogo. Jedzie do innego sklepu, a do tego już nigdy nie wraca. Ja nie mam wyjścia
Fort William
Przy okazji podreptaliśmy sobie po Fort William, nacieszyliśmy się zasięgiem LTE. Ja mogłem wgrać fotki na serwer, Grzesiek zameldować się na FB.
Ale to nie wszystko. Dreptając sobie uliczkami usłyszałem stare dźwięki, dźwięki niesamowitego instrumentu, znanego mi z Irlandii. Tak chodzi o handpan. Gdyby ktoś nie wiedział o czym piszę, to wstawiam klatkę z filmu, który nakręciłem oczywiście wspomagając tych niesamowitych artystów grosikiem. Film oczywiście udostępnię jak wrzucę na youtube. Ten, a może znajdę i poprzednie. W tym jakiś z Irlandii. 😀
Wszystko na dziś załatwione, a pogoda dopisuje, czyli jedziemy na jakąś miejscówkę i zjemy małe co nieco. Bo wszyscy już głodni. A może uda się stanąć na mojej starej miejscówce obok jeziora, które w sumie nie jest jeziorem. Znaczy jest, ale jest połączone z morzem, więc można łowić za darmo. I może znów coś złowimy…
No i jeszcze trochę fotek…
jedziemy do mostu
oto ten most
widok w drugą stronę
też w drugą stronę, tyle, że z puntu widokowego
no i most… znów
ciuchcia dymi czyli jest klimatycznie 😛
u nas też już dymi więc pora coś zeżreć 😛
cwaniak nauczył się trzymać talerz łapą, żeby mu nie odjeżdżał gdy chlasta go jęzorem 🙂
mieliśmy połowić, ale dwóch wędkarzy od godziny machało kijami i nadal nic, więc szkoda prądu, ale widoczek do obiadku może być 😀