pierwsze naprawy…
Kamper jak każdy samochód to nadal samochód. Ma silnik, kółka itd. Więc może się coś zepsuć.
Do tej pory były trzy awarie: z ogrzewaniem – moja głupota, z paskiem alternatora i alternatorem później, bo okazało się że są zależne od siebie i …poduchą skrzyni, o czym uświadomili mnie dwaj kamperowi koledzy z Polski, telefonicznie „na odległość”. Był to Grzesiu, którego mechanik wydał diagnozę po podanych objawach i później potwierdził mi to Tomcio.
Co zrobił toscaner?
Wlazłem pod auto, i jako kolejny potwierdziłem dolegliwość. Ruszało się, a nie powinno. Szara taśma tu nie pomoże 🙂
Zamówiłem poduchę i sobie ją wymieniłem na jednym z parkingów. Mam do tego celu rulonik maty alufox ok. 1m x 1,5m, który sobie rozwijam na takie okoliczności bezpośrednio na glebie czy tam asfalcie i wślizguję się pod auto.
Problem z paskiem był, ale go rozwiązałem, okazało się, że jedna śruba nie była dokręcona i to powodowało, że pasek piszczał. Ale o tym dowiedziałem się ok. miesiąc temu gdy pojawiła się grubsza awaria. Ale o tym napiszę osobno, bo to dłuższy temat.
W każdym razie przez brak ładowania z altka 9 dni trzeba było przeżyć na samym słoneczku.
Jedyny prąd, do odpalania silnika i jeżdżenia również, to prąd tylko z elektrowni ładowanej ze słońca, a raczej z chmur, bo pechowo tydzień był pochmurny.
Jeśli chcecie, to napiszę o tym więcej. Co było nie tak z ogrzewaniem u toscanera? No to też w kolejnych wpisach 🙂
A tu fotki poduchy, nowa i stara: