alternator – finalna naprawa
Na kogo jak na kogo ale na kolegów z kamperowiczów z CT zawsze można liczyć. Najlepszą opcją był zakup specjalistycznego narzędzia, czyli wykrętaka do złamanych gwintowników. Jedyny problem – w UK nie znalazłem w ofercie i nawet nikt nie słyszał. W Polsce? No to ok 1,5 tygodnia bez prądu. W kamperze na prąd to średnia opcja.
Jedyną opcją było wystruganie sobie takiego wykrętaka, a najlepszy do tego byłby jakiś pręt, albo …śruba M10 o dużej twardości, np. 10,9.
Zdjęcia wszystko wyjaśnią. Najważniejsze, że wszytko naprawione i można znów śmigać w szkocką dzicz. A raczej tym razem walijską i kornwalijską. 😛
Ale o tym będzie innym razem. Wyjazd na dniach 🙂
Widać tu ułamany gwintownik, ale w części jeszcze wystaje i tu próbowałem go jakoś wykręcić.
Niestety dupa i ułamał się bardziej. To zobaczycie na dalszej fotce. Próbowałem nawet rozwiercić go wiertłem, ale tylko go porysowało.
Czas wystrugać wykrętak:
Tu w całej okazałości:
a tak wygląda sklepowy za ok 70 zł, ładniejszy, ale strzelać z tego nie będę 😛
Można gwintować, a poniżej widać ułamaną resztkę gwintownika, który czekał na wykręcenie wykrętakiem.
Na szczęście się udało i tu widać już oba nagwintowane otwory:
Zostało tylko wszystko poskładać do kupy i jechać w siną dal. Pasek niestety nowy (ok. miesięczny), ale przerysowany z zewnątrz. Nowy już kupiony, ale nie chce mi się na razie wymieniać, bo ten działa i nie piszczy i wszystko ok. Zasłużyłem na trochę lenistwa i zimnego browarka, a co