złośliwości rzeczy martwych
Teraz króciutko o awariach i złośliwościach rzeczy martwych. Bo akurat to też kilka razy spotkało. Trzeba zawsze brać pod uwagę, że zepsuć się może nie tylko samochód. Tym razem swą złośliwość ukazał inny sprzęt. Nie pierwszy zresztą raz. Nawigacja.
Niestety na trasie Lion – Poitiers mniej więcej przy Bellac miałem awarię nawigacji i szlak trafił wszystkie moje zapisane w urządzeniu miejscówki.
Te do Lion zgrałem na szczęście do komputera. Zawsze tak robiłem co parę dni. No ale dziwnym trafem szlak je trafił. Coś się pofajdało z pamięcią w tym durnym urządzeniu i plik się uszkodził. Jako, że do Lion miałem zgrane, to straciłem tylko te od Lion aż po właśnie Bellac. Może jeszcze uda mi się je odzyskać. Po prostu mozolnie prześledzę zapiski i fotki wraz ze stanami licznika. W większości po prostu je odnajdę. Już tam przecież byłem. Ale zrobię to, gdy już będę przenosił Francję na moją mapę.
Fotki też zgrywam zawsze na bieżąco na 2 różne dyski. Gdyby coś, to po prostu stracę tylko dosłownie ostatnie sztuki. No i pomimo tego przez ten rok zdarzyło się stracić i fotki. Dokładnie około 90 sztuk, bo …albo opiszę to będąc w Szkocji, bo to tutaj się wydarzyło. 90 fotek przy tysiącach, to nie taka znów strata, ale znak, że trzeba tam wrócić.
Generalnie od lat używam intuicji z wieloma rzeczami. Takie znaki, że np. klucz czegoś nie otwiera, albo się łamie, albo pin do karty nie wchodzi albo baterie padają, albo, no każdemu się przytrafiają takie dziwadła. Są wkurzające, ale gdy spojrzy się na te sytuacje z innego punktu widzenia, to można zadać sobie pytanie „dlaczego tak?”. A może tu lepiej nie stawać, albo to, tamto. No i tak robię od jakiegoś czasu. Ale gdy padła karta pamięci, to po prostu znak, że trzeba tam wrócić i zrobić fotki jeszcze raz.
Tak więc pamiętajcie, róbcie jeśli to tylko możliwe kopie fotek i wszystkiego co się da.