Wenecja
Wenecja – relacja M.
Po mniej więcej 5 minutach powolnego poruszania się w sznurku turystów zmierzających do Piazza San Marco, wg wyznaczonej strzałkami trasy (a co! przynajmniej próbowałam być dzielna), miałam serdecznie dość. Serio. W desperacji postanowiłam zapytać sprzedającego „turystyczny crap” Włocha czy daleko jeszcze do tego cholernego placu. Po pierwszym moim wypowiedzianym zdaniu i jego radosnej reakcji (a cóż to koleżanka z Toskanii u nas robi?, ahh ten akcent) już wiedziałam że sznurek turystów zostawiam z tyłu i idę po swojemu – jak już mam zwiedzić ta Wenecję to ją zwiedzę, ale tylko typowym dla nas sposobem (tylko w nieznanych mi górach trzymam się wyznaczonych szlaków). Po krótkiej pogawędce, dowiedziałam się, że do placu jest jeszcze daleko, o wiele za daleko by wytrzymać w sznurku, ale za to skręcając ze ścieżek nie muszę przepychać się wśród turystów. I tak idąc sobie wąskimi, cichymi i pustymi uliczkami nad kanałami, używanymi w 95% tylko przez tubylców, naoglądałam się mostków, kanałów (które o dziwo nie śmierdziały, ale jak wytłumaczyli mi to starzy wenecjanie z którymi piłam kawę w barze dla tubylców, dziwnym trafem w tym roku prawie nie śmierdzi ), zabudowy itp. Odrzuciłam tez propozycje darmowego przepłynięcia się gondolą po kanałach (łódki, promy, kajaki itp nie darzę szczególną miłością) i gdy już miałam serdecznie dość (było tak gorąco, że rozgrzane ulice paliły w stopy, pomimo butów), w oddali zamajaczył widoczek Piazza San Marco pełnego turystów i wiecie co? Miałam gdzieś, że byłam w Wenecji a nie byłam na PSM, stwierdziłam ze mam go w nosie, facebooka i tak nie mam wiec nie potrzebuje na siłę foty i wracam do kampera. Z wycieczki i tak zostało mi wiele pięknych zdjęć, wspomnienia miłych pogawędek z wenecjanami, z którymi pośmialiśmy się z naszych tak różnych akcentów, dowiedziałam się od nich jak radzą sobie ze zwykłym życiem, mając wszędzie pełno turystów (chociaż to znam również z autopsji) i często wody po kolana, i wiele pięknych widoków, które pozostaną w mej pamięci na długo.
Podsumowując, warto było, pomimo mega upału, duchoty itp włóczyć się po uliczkach i mostkach – Wenecja to naprawdę piękne miasto, pełne uroku, szkoda tylko, ze tak pełne turystów, że praktycznie nie da się normalnie nigdzie przejść (serio, dla mnie posuwanie się w sznureczku ludzi, to nie jest sposób na zwiedzanie).