-
Dolomity i Alpy
Te upały nas prawie wykończyły. Niby większość czasu spędzaliśmy możliwie wysoko w górach, ale co jakiś czas zjeżdżaliśmy w niższe tereny. Teraz przez przypadek trafiliśmy na fajną miejscówkę, prawie 1800 m.n.p.m. i temperatura +25C. W nocy było +11C. Rewelacja. Odżyliśmy. Wczoraj jadąc spod Wenecji (w Wenecji byliśmy kilka dni temu) zatrzymaliśmy się na trochę (zakup nowych opon, wymiana), jakieś zakupy. Po drodze miejscami powietrze można było kroić. Stałe, gorące, gęste. Termometry pokazywały i +42 a czasem i +44C. Nawet w czasie jazdy czuło się żar, jakby się otworzyło piekarnik.
Opcja była tylko jedna – góry, im wyżej tym lepiej i chłodniej.
Teraz w chłodzie laptop nie parzy i mogę nadrobić zaległości, obrobić zdjęcia itd.
Dodam, że miało nas już nie być we Włoszech, bo -
Wenecja
Wenecja – relacja M.
Po mniej więcej 5 minutach powolnego poruszania się w sznurku turystów zmierzających do Piazza San Marco, wg wyznaczonej strzałkami trasy (a co! przynajmniej próbowałam być dzielna), miałam serdecznie dość. Serio. W desperacji postanowiłam zapytać sprzedającego „turystyczny crap” Włocha czy daleko jeszcze do tego cholernego placu. Po pierwszym moim wypowiedzianym zdaniu i jego radosnej reakcji (a cóż to koleżanka z Toskanii u nas robi?, ahh ten akcent) już wiedziałam że sznurek turystów zostawiam z tyłu i idę po swojemu – jak już mam zwiedzić ta Wenecję to ją zwiedzę, ale tylko typowym dla nas sposobem (tylko w nieznanych mi górach trzymam się wyznaczonych szlaków). Po krótkiej pogawędce, dowiedziałam się, że do placu jest jeszcze daleko, o wiele za daleko by wytrzymać w sznurku, ale za to skręcając ze ścieżek nie muszę przepychać się wśród turystów. I tak idąc sobie wąskimi, cichymi i pustymi uliczkami nad kanałami, używanymi w 95% tylko przez tubylców, naoglądałam się mostków, kanałów (które o dziwo nie śmierdziały, ale jak wytłumaczyli mi to starzy wenecjanie z którymi piłam kawę w barze dla tubylców, dziwnym trafem w tym roku prawie nie śmierdzi ), zabudowy itp. Odrzuciłam tez propozycje darmowego przepłynięcia się gondolą po kanałach (łódki, promy, kajaki itp nie darzę szczególną miłością) i gdy już miałam serdecznie dość (było tak gorąco, że rozgrzane ulice paliły w stopy, pomimo butów), w oddali zamajaczył widoczek Piazza San Marco pełnego turystów i wiecie co?