kierunek, tam gdzie chłód…
Wiem, mam jeszcze do nadrobienia zaległą „wiosenną” część relacji.
Ale teraz jesteśmy w Apeninach, no i pora na obiadek. Akurat ładna miejscówka się trafiła. A to dzięki przeoczeniu jednego znaku.
Pytając o drogę starego Włocha i przy okazji „czy jest jakiś parking, żeby stanąć i zjeść?” Co jak co, ale dla Włocha hasło „zjeść”, to jak święto. Polecił nam fajne miejsce. Odpaliłem kamperka, brum, brum i tak oto trafiliśmy w nieplanowane miejsce.
Finalnie decyzja – zostajemy. Czas coś zjeść.