-
wracając do relacji…
Wracając do naszej podróży, po Vagli Sotto pojechaliśmy do Vagli Sopra. Tam wryliśmy się w jakąś uliczkę miejscowych, że trzeba było zawracać w bramie u kogoś, ale nie było z tym problemu. Chyba pierwszy raz ktoś tam kamperem się wdrapał, bo podjazdy były w okolicy ze 20%. Złomek dał radę. To nie jedyne dziury, w które wjechaliśmy nim, ale o tym dalej.
Miejsce ładne, ale zbyt blisko miejsca ostatniego noclegu, a my żądni przygód. Postanawiamy jechać dalej. Kolejne jezioro czeka. Wbijam do durnej AM punkt nad jeziorem, a ta prowadzi skrótem. No cóż. Droga tylko dla małych i lekkich. Może i bym zaryzykował, ale gdyby co autko wiele potrafi, ale pływać niestety nie. Jedziemy naokoło. Pora obiadowa, każdy makaron już kończy makaron, a my nadal w drodze. Jedyne wyjście, to naokoło do Pontecosi przez Castelnuovo Di Garfagnana. Jedziemy. Teraz widzę, że ten mostek szerszy niż te 1,8m. Kamperek by się zmieścił, no ale waga… -
Vagli sotto
Vagli Sotto – całkiem przyjazne miasteczko. W sierpniowym sezonie mieszka tu ok. 50 osób. Teraz pustka, ponoć 20 kilka. Ludzie przesympatyczni, chociaż na Amiata też super mili, ale tam kantowali na wszystkim nawet o 1/3. Tu nie mieliśmy okazji przetestować, bo czynny był tylko bar. O ile można orżnąć kogoś na kawie? Nas nic. My płacimy włoskie stawki. Max 1 euro za kawę. Więcej płacą tylko turyści, którzy tym samym nieświadomie padają ofiarą przestępstwa skarbowego. Tak tak, gdy widzicie cenę za kawę 1€, a wołają np. 3 przy płaceniu, to kupujecie, bierzecie paragon, dzwonicie na Guardia di Finanza. Knajpa leży, dostają sowitą karę, bo to jest przestępstwo w tym kraju. I wierzcie mi, że na takie coś reagują duuużo szybciej niż np. na zgłoszenie o kradzieży. 😀
A zwrot różnicy i tak dostaniecie. A jaka satysfakcja przy tym. 🙂Ale wracamy do fotek z Vagli Sotto, bo miasteczko na swój sposób urocze.
-
Nie zostaliśmy przy Lago Santo, z prostej przyczyny – zero zasięgu telefonów, internet też nie łapał nawet 2G, parking pustoszał. No i finalnie ten spory spad, a my nie mamy ręcznego. 😐
Jak tu spać bezstresowo. Gdyby cokolwiek, to nawet zadzwonić nie ma jak. Ciekawe czy na CB bym kogoś wywołał. Tubylcy mieli jakieś antenki na dachach, ale na CB mi to nie wyglądało.
O tym, że dupy nie urywa pisałem. Gdyby chociaż widok z okna na to jeziorko…
Jedziemy.
Wróciliśmy drugą drogą i pojechaliśmy do Abetone, gdzie postanowiliśmy przespać. Parking darmowy, trzeba tylko wrzucić „na rano” albo wcześnie wstać.Następnego dnia wymyśliliśmy żeby pojechać na most linowy na rzece Lima. Przy okazji trafiliśmy na znajomy polski akcent „oknoplast” – fotka 🙂
Dojście na most linowy od strony głównej drogi La Lima – Lucca zamknięty… Obsunęło się kawałek zbocza i po prostu przestało istnieć. Można jeszcze od strony Mammiano Basso, Popiglio, ale nie chciało nam się wracać. Most ma 227m długości i ma 80 cm szerokości. Na wysokości ok. 36m. Innym razem. Nie raz tu byliśmy i może będziemy. 😀Jedziemy dalej, tylko gdzie… hmmm.