w krainie deszczowców, czyli tydzień na Skye
Przed wypłynięciem na Harrisa spędziliśmy 2 dni na Skye. Pamiętacie? Lało i lało. Teraz wróciłem i czekałem, czekałem, zmieniałem miejscówki. 4 dni lało i lało. Szlak człowieka może trafić. Dobrze, że na Skye chociaż złapałem LTE i ze 2 dni siedziałem przy blogu nadrabiając 3 tygodniowe zaległości. Ale ileż można? Poprzednimi razy gdy byłem na Skye też oczywiście lało albo huragany. Poleciłem odwiedzenie Skye znajomym 3 załogom, które przyjechały do Szkocji kamperami w czerwcu, i co? Te dni gdy byli na Skye oczywiście lało.
Jedyny plus z tego czekania taki, że wreszcie doczekałem dnia, w którym deszcze robiły sobie przerwy i mogłem gdzieś połazić i zrobić jakieś fotki. Oczywiście musiałem się też wybrać i zrobić wreszcie fotki Old Man of Storr. Ale to za chwilę, bo właśnie tam jadę 🙂
zakupy na Skye
Ale poprzednie dni to tylko zmieniałem miejsca. A wiecie czemu? Bo miałem nadzieję sprawdzając na mapach pogodowych, że znajdę miejsce bez deszczu.
oczywiście pomarzyć
jedna z moich miejscówek
Szerokość geograficzna: 57° 20’ 9” N
Długość geograficzna: 6° 6’ 48” W
znowu obdarłem spodem, koniecznie muszę zrobić pneumatyczne zawieszenie 🙂
jeszcze jedna miejscóweczka z ładnym widokiem i na prom płynący z i do wyspy Raasay
57.320155, -6.113136
oczywiście po drodze zakupy pyszności, które samemu się kupuje, samemu się płaci i samemu wydaje resztę 😀