od Vagli Sopra aż do San Gimignano
Co było dalej? Zwinęliśmy się, ale nie dlatego, że przyszła sobie jedna burza, a dlatego, że w górach miało od tego dnia lać przez około tydzień. Włosi nie są mistrzami w przewidywaniu pogody, ale postanowiliśmy nie sprawdzać, czy tym razem im się uda.
Jeszcze kilka fotek sprzed burzy
Przegląd map i jedyna opcja to na wschód (tam musi być jakaś cywilizacja Wstępnie mieliśmy się kierować w stronę Arezzo, ale postanowiliśmy jadąc podskoczyć po wino do Certaldo i przy okazji San Gimignano (po raz kolejny), bo tam są pyszne lody na placu.
Czyli zjeżdżamy z górek kierujemy się w stronę Florencja/Siena. Po drodze Gallicano (tanie paliwko na stacji Conada), dalej mijamy nasz znajomy darmowy parking z darmowym prądem w Fornoli i kierujemy się na Altopascio. Tam planujemy przenocować, bo już późno. Dojeżdżamy. Miejscówka to jakiś plac przy starówce i parku. Trochę kamer, ale żulernia w parku i jakieś „cygany”. Wyskakuję na fotki, ale nie biorę lustrzanki tylko postanowiłem popstrykać komórką. M. zostaje w kamperze, a ja idę na zwiady na stare miasteczko. Na pierwszy rzut oka wygląda jakby wszystko miało się zaraz rozpaść. Poza tym komórka to nie najlepsza opcja na fotki. Wracam i spadamy dalej. Tu nie zostaniemy.
Nocleg w małym miasteczku San Miniato. Niestety i tu nie był to najlepszy czas, bo w mieście jakieś imprezy i muzyka grała z każdego miejsca. Oczywiście jak imprezy to idziemy zobaczyć co to.
Trochę przespaliśmy.
Rano jedziemy dalej.
Zahaczyliśmy też o Montespertoli. Nic tam nie ma ale jedziemy Stradą del Vino – drogą wina
W okolicy widzieliśmy kiedyś znaki na jakiś zameczek w Poppiano. Niestety jak się okazało niewypał. Zamek w rękach prywatnych. Z boku wino i olej, ale nie było różowego. Czerwonego mieliśmy zapas. Trudno.
Poppiano
Jedziemy dalej. Zajeżdżamy oczywiście do San Gimignano i później do Poggibonsi (gdzieś się zapodziały fotki – uzupełnię)
San Gimignano