-
święto wina, piwa, dzika, karczocha… i czego się da
W kolejnych dniach odwiedzamy kolejne miejscowości. Zapadnięte drogi to częsty widok, niektóre, sporadycznie się to zdarza, są naprawiane. Jedziemy dalej, po drodze w jednym z miasteczek jakieś święto, ale nie zostajemy, w tym okresie niemal co chwilę w każdym coś się dzieje. To jakieś święta wina, dzika, festiwale itd. Byliśmy na niejednym i rzadko zaskoczyli nas pozytywnie. Np. na festiwalu dzika reklamowanym przez około miesiąc jak przyjechaliśmy to okazało się, że stał jeden biały namiot, a tam po prostu z jednego wielkiego kotła sprzedawali jakąś potrawę wyglądającą jak gulasz po 12 euro za plastikowy talerz. Porażka na całej linii. Wyobrażałbym sobie raczej to jako rząd straganów z różnymi wyrobami z dziczyzny itd, itp., a tu jeden namiot i jeden kocioł, w środku namiotu drewniane ławki.
Makarony świętują niemal wszystko, jest nawet święto karczocha i innych warzyw. O święcie wina nie muszę chyba wspominać? Byliśmy również.
Kupowało się za 25 euro kieliszek. Taki najzwyklejszy, ale z wieszaczkiem i można było …pić do woli?
Hahaha, nie.
Można było spróbować kilka win. Takie coś to ja mam za darmo, w pierwszej lepszej kantynie. W każdej można posmakować wszystkich win za darmo. No cóż. Głupie makarony lecą na to i płacą, bo ich „święto”. My głupi nie jesteśmy.Kiedyś wstawię trochę zdjęć z takiej okazji jak np. święto dzika, czy wina i inne, na których byliśmy. Muszę tylko wybrać kilka ładniejszych, bo mam setki, czy tam tysiące. 😛
Możecie zobaczyć też naprawiane drogi, co jest rzadkością…
-
jeszcze Abetone i okolice
Okolice Abetone. W tygodniu pustki i tylko sporadycznie spotykaliśmy jakiegoś kampera. Weekendy oblężenie. Każdy lasek, górka, każda zatoczka okupowana przez spragnionych chłodu ludzi. Nie ma generalnie żadnych zakazów i każdy rozkłada się gdzie chce.
Dziś przy okazji zamontowałem okno dachowe. Tak to, o którym wspomniałem już wcześniej. Ale teraz dopiero doszedłem w relacji do tego etapu i tego dnia, więc o tym piszę. 😛
Kupiłem u tutejszego sprzedawcy – taki sklep kamperowy. Miałem sikaflex (zawsze wożę w razie „W”), wyrzynarka oczywiście w bagażniku też jeździ zawsze. Kosztami wyszło finalnie podobnie jakbym kupił w Niemczech, bo porównywałem ceny. Ale najważniejsze, że będzie chłodniej 😀
-
wracamy do Abetone
Tym razem pojechaliśmy przez Pistoję, ale nocowanie tam to był błąd. Zostali byśmy w Vinci, bo rumuńskie dzieci kąpiące się w miskach na kamper placu wraz z całą ekipą i kamperami została przegnana przez policję i był tam teraz spokój i czystko. Stało ok 10 kamperów z Niemiec, Holandii i kilka włoskich. Problem był jeden. Tym razem nawet nie gorąco, nie Rumuni czy tam Cyganie ale plaga komarów. Otworzenie drzwi na minutę kosztowało pół godziny tłuczenia tego w kamperze. Decyzja spadamy, a jako, że okna kameprowe w moim kamperze są odsuwane, a nie uchylane, można jeździć z otwartymi. Podczas jazdy wszystkie komary wydmuchało precz.
Nocujemy w Pistoia. Parking patelnia, nagrzany po gorącym dniu. Byle do rana i nas nie ma. Mogliśmy już dziś w góry jechać, ale potrzebowaliśmy odwiedzić pralnię i jakiś większy sklep. To nas trzymało. Nie lubimy dużych miast, ale w górach pralni nie ma. Nie będziemy przecież prać rzece albo w kamperze.:P -
w kierunku passo delle radici
Pojechaliśmy znów w kierunku gór. Apeniny gwarantowały chłodek.
Może dla kogoś, kto wyskakuje z zimnego kraju na 2 tyg. takie wysmażenie się w temperaturach ponad +40C jest super.
Po 6 latach smażenia się co roku miałem totalnie dość. Plan w ogóle był taki, że w tym roku miało nas na wakacje już we Włoszech nie być, no ale… większość znajomych przyjeżdża kiedy? No w wakacje. Do tego kilka załóg z naszego klubu planowało Włochy lub okolice. Postanowiliśmy przesunąć wyjazd, żeby się spotkać z kim się da. 😛Ale teraz uciekamy od piekła. W górach spędziliśmy w sumie ok. 1,5 miesiąca z przerwami po kilka dni, żeby wpaść do większego miasta na większe zakupy czy coś. Jest tak wiele pięknych miejsc, a do tego temperatury o ok. 10-15C niższe niż na dole.
Po za tym uwielbiam góry. Morza też, ale góry są na liście wyżej. Idealne połączenie to góry i morze. Są takie miejsca. Nie tylko we Włoszech. Część już idziałem, ale i jeszcze sporo jest do zobaczenia. -
pizzowe obżarstwo
Nad Trasimeno jednak już nie wróciliśmy, ale wtedy o tym jeszcze nie wiedzieliśmy. Temperatury tam nie spadły, Kodi nad Trasimeno nie dojechał, już nikt nie dojechał, ale na pizzę do poznanych Włochów z pod Florencji pojechaliśmy. Pizza ciut nietypowa, bo robiona na cieście z zakwasu i wersja bezglutenowa. Do tego pieczona w piecu na drewno. Tak w domu niektórzy mają piece na drzewo żeby sobie upiec dobrą pizzę.
Co by Wam smaka narobić, a w sumie sobie też trochę, bo włoskiej pizzy długo nie zjemy. Ostatnią pyszną niedaleko Torino, ale nie będę skakał w czasie.
Czyli pizza była pyszna, oczywiście mieliśmy swój udział w jej robieniu. Niestety musieliśmy zostać, bo do pizzy było piwo, a ja nie jeżdżę po przekroczeniu 0,5. Czyli 100% legalnie we Włoszech.