Włochy
-
wioska skrzatów
Po drodze odwiedziliśmy wioskę skrzatów. Na pewno skrzatów, bo w niektóre korytarze musiałem wchodzić jakbym poruszał się w okopach. Zresztą sami zobaczycie.
-
Tu gdzieś mieszka Pierino zza Torino
Region od Turynu aż po francuską granicę, jest niesamowicie urzekający. Gdyby nie nasze plany, to moglibyśmy tam zamieszkać na jakiś czas. W wielu miejscowościach zatrzymaliśmy się na 1-2 dni. Przy okazji postanowiłem zrobić kilka drobnych robótek przy kamperze. Na kilka dni przed wjechaniem do Francji trzeba było zrobić trochę porządków. Wywaliliśmy jeszcze kilka rzeczy, które uznaliśmy za niepotrzebne. Zresztą już nie pierwszy przecież raz.
Za kilka dni wjedziemy do Francji.
A przecież to Francja to elegancja. 😛 -
w stronę Torino czyli Turynu
Dziś tylko fotki, bo nie mam weny do pisania…
-
San Nazzaro, Tortona, Alessandria
Niedaleko Cremona jest fajna miejscówka nad rzeczką, opodal krzaczka w malutkiej miejscowości San Nazzaro. Jak zwykle trafiliśmy przypadkiem.
W Cremona oczywiście jest darmowy parking w centrum miasta i można zostawić kamperka i sobie pospacerować po mieście. Jednak my cały czas myślimy już o Francji. Północne Włochy są inne, jeśli chodzi o porównanie, to ludzie, szczególnie w górach są milsi, sympatyczniejsi. Ale to chyba jakaś taka zasada już jest, że górale zawsze są bardziej otwarci. Czy to surowszy klimat sprawia? A może trudniejszy dostęp do wszystkiego, co w dużych miastach jest na wyciągnięcie ręki? Nie wiem. W Polsce zawsze miło wracałem w Tatry. Zawsze wolałem góry niż morze. Morze też lubię, a najlepszy układ to góry nad morzem, albo morze przy górach. Albo szum morza w górach hmmm. Tylko jak?
W Polsce to niemożliwe, ale w wielu krajach mamy i góry i morze. Gdzie najładniej? Hmmm. trudno powiedzieć. Bardzo mi się podoba takie miejsce, które w relacji kiedyś może się pojawi, gdzie byłem wieeele razy, ale nie kamperem. Chodzi o zachodnią część Irlandii, konkretnie dwa miejsca: Ring of Kerry i Donnegal. Kiedyś pojadę tam znów, tyle, że kamperem.
We Włoszech jest też wiele ślicznych miejsc. Z takich bardziej podobających mi się to np. okolice Sorrento, Amalfi, Positano. Byliśmy tam wiele razy, ale nie kamperem. Może też dorzucę kiedyś fotki w formie uzupełnienia. Capri też jest śliczne. Nic tylko tam jechać.Kolejny parking dla kamperów i znów sami, pomimo sezonu. Pewnie nadal wszyscy moczą tyłki w jakimś jeziorze zamiast zwiedzać. Mnie się podoba, ale ja dziwny jestem 🙂
-
wymarłe miasto
A teraz wymarłe miasto. Znaczy tak je nazwałem, bo chodząc po ulicach bardzo rzadko spotykaliśmy kogokolwiek. Nawet w samym centrum niemal jak w „I Am legend”. W każdym razie ciekawie się robi fotki. Coś jakbym wynajął sobie miasto tylko dla własnej sesji zdjęciowej. 😛
Dziwne to tym bardziej, bo to sam środek lata. Gdzie ci ludzie? Gdzie turyści? Gdzie restauratorzy? Czyżby wszyscy siedzieli nad wodą? A może w klimatyzowanych pomieszczeniach? Ciekawe czy zgadniecie co to za miasto? 😛
-
dojeżdżamy do Gardy, wreszcie…
Po drodze jest ładnie. Cały czas ładnie…
Nie lubię takich ciasnych miejsc. Parking niby na 16 miejsc, a przy 12 zajętych ciasno, że masakra. Robimy serwis, jemy pyszny obiadek, zwiedzanie okolicy i postanawiamy spadać dalej
-
rarytasy na drodze
Nie tylko piękne widoki, ale często można spotkać również takie rarytasy na drogach…
-
W stronę Francji
Żeby przyśpieszyć trochę podróż przez upalną Italię postanowiłem skrócić opis i przeskoczyć do Francji. Jako, że i tak nie piszę chronologicznie, to przecież zawsze mogę wrócić do Włoch, gdy sobie coś przypomnę i o tym napisać.
Czyli na szybko… Pewnie i tak coś pominę, ale niczego nie stracicie, po prostu wrócę później. 😛Od jeziora Garda pojechaliśmy do Verony, bo nie daliśmy poprzednio rady w te upały. Pamiętacie, że uciekliśmy przed upałami? Teraz temperatury spadły do „tylko” około +31C, więc już dało się oddychać.
Postanowiliśmy zjechać z gór i jechać w stronę Francji. Dobrze się stało, że się ochłodziło, bo gdyby upały się utrzymały to mieliśmy plan B. A plan ten zakładał jechać tylko przez góry, czyli drogami raczej lichymi. Może z jeszcze ładniejszymi widokami, ale jednak drogami dość nierównymi.
Na szczęście pogoda się poprawiła, czyli pogorszyła i ruszyliśmy „dołem”.Kolejne miejscowości, o które zahaczyliśmy lub się zatrzymaliśmy na dłużej to: Cavriana, Brescia, Cremona, Caorso, Castel San Giovanni, Milano, Voghera, Alessandria, Asti, Chieri, Torino, Rosta, Giaveno, Bussoleno, Bardonecchia, Oulx, Cesana Torinese i Claviere jako ostatnia miejscowość we Włoszech. To tak w dużym skrócie, bo tu mamy około 1,5 – 2 tygodni jazdy w naszym tempie. Nie jedna załoga pewnie by to przejechała w 2-3 dni. No ale, nam się nie śpieszyło. Dziw, że i tak tak szybko. 😛